Jakim człowiekiem był bohater narodowy, patron naszej szkoły Tadeusz Kościuszko? Wesołym, smutnym, dobrodusznym czy gniewnym, rozmownym czy milczącym, otwartym czy skrytym?
Nie należał do ludzi wesołych i towarzyskich. Był zamknięty w sobie. Mówił niewiele i wysławiał się raczej z trudnością. Stawał się rozmowniejszy wśród ludzi, do których czuł sympatię, w przeciwnym wypadku potrafił nie przemówić słowa. Ogólnie biorąc, wygląd miał raczej niepozorny. Wzrostu był nie więcej niż średniego. A jednak w tym, zdawać by się mogło, zwyczajnym bardzo człowieku ukryta była ogromna siła charakteru: żelazna wola i wielka osobista odwaga. i jeszcze dwie cechy, chyba najważniejsze: głębokie, niezachwiane poczucie sprawiedliwości oraz umiłowanie wolności i ojczyzny. O tych cechach, mówią życie i czyny Tadeusza Kościuszki.
DZIECIŃSTWO TADEUSZA KOŚCIUSZKI
Tadeusz Kościuszko urodził się na Polesiu, w Mereczowszczyźnie, niewielkim folwarku dzierżawionym przez jego ojca – Ludwika Tadeusza. Miejscowość ta znajduje się mniej więcej w połowie drogi między Brześciem a Nowogródkiem. Kościuszko otrzymał na chrzcie trzy imiona: Andrzej – Tadeusz – Bonawentura, ale przez całe życie używał tylko drugiego z nich. Pierwsze imię ułatwiło jednak historykom ustalenie dokładnej daty urodzin, która nie została podana w żadnych dokumentach. Wiedząc, że urodził się zapewne w pierwszej połowie lutego 1746 roku, doszli oni do wniosku, że zdarzyć się to musiało w dniu 4 lutego, akurat na Andrzeja, bowiem istniał dawniej obyczaj, że dziecku nadawano takie imię, jakie "samo sobie przyniosło"
Tadeusz Kościuszko przyszedł na świat jako czwarte z kolei dziecko Tekli i Ludwika Kościuszków. Anna starsza była od Tadeusza o pięć lat, Józef o trzy lata, a Katarzyna o dwa lata.
Oboje rodzice zapobiegliwie gospodarowali w Mereczowszczyźnie, starając się zebrać fundusze na odkupienie z rąk dalszych krewnych rodzinnego mająteczku Siechnowicze, położonego niedaleko Brześcia. Nastąpiło to dopiero, gdy Tadeusz miał osiemnaście lat. Tak więc całe dzieciństwo spędził w Mereczowszczyźnie, w dworku, którego wygląd przedstawia zamieszczony powyżej rysunek.
Rodzice Tadeusza dbali nie tylko o interesy majątkowe. Ojciec był człowiekiem ruchliwym i znanym w województwie brzeskim. Sprawował różne funkcje urzędowe, był wybrany na sędziego, otrzymał tytuł miecznika, a także mianowany został pułkownikiem, Z tym ostatnim tytułem nie wiązały się jednak żadne obowiązki, bowiem w ówczesnej Polsce zbyt mało było wojska, by wszyscy oficerowie mogli pełnić służbę.
Ludwik Kościuszko dbał o to, żeby jego dzieci zdobyły wykształcenie. Córki uczyły się, pod okiem matki, w domu. Synów wysłał na naukę do najlepszej szkoły w okolicy – do kolegium w Lubieszowie koło Pińska, prowadzonego przez zakon księży pijarów. Dziewięcioletni Tadeusz i dwunastoletni Józef razem rozpoczęli, a następnie przez pięć lat pobierali tam nauki.
Niewiele wiadomo o tej szkole, o lekcjach, o programach, podręcznikach. Pewne jest jednak, że w zreformowanych już wtedy przez Stanisława Konarskiego kolegiach pijarskich, obok obowiązującej wówczas wszystkich łaciny, doskonalono język ojczysty, że dużą uwagę zwracano na matematykę i nauki przyrodnicze. Najważniejsze jednak, że w szkołach tych panował duch patriotyczny, że starano się wychować dobrych i mądrych obywateli, którzy w przyszłości potrafiliby we właściwy sposób pokierować losami kraju. W takiej atmosferze spędził Tadeusz lata chłopięce. Młodzi chłopcy musieli zdobywać też sprawność fizyczną. Z zapałem walczyli na drewniane szable i uprawiali różne, niekiedy podobne do dzisiejszych, zabawy i gry wyrabiające siłę, sprawność, zręczność i szybką orientację.
Gdy Tadeusz miał dwanaście lat, stracił ojca. Ten cios, który spadł na rodzinę Kościuszków, nie odebrał jednak obu chłopcom możliwość dalszego kształcenia się.
Jeszcze przez dwa lata pozostali w lubieszowskiej szkole. Dopiero gdy Józef skończył lat siedemnaście, a Tadeusz czternaście – wrócili do rodzinnego domu, by pomagać matce w pracach gospodarskich w Mereczowszczyźnie, a później w Siechnowiczach, które już po śmierci męża energiczna i pracowita pani Kościuszkowa zdołała wreszcie odzyskać, przenosząc się wraz z dziećmi do rodzinnego gniazda. Tekla Kościuszkowa była kobietą dzielną i zaradną; potrafiła dać sobie radę w trudnej sytuacji po śmierci męża. Być może właśnie do niej okazał się być podobny Tadeusz, który w przyszłości nieraz wykazywał siłę woli i upór w przezwyciężaniu o wiele większych i poważniejszych trudności. Prawą ręką matki w gospodarstwie była siedemnastoletnia, w chwili śmierci ojca, Anna. Z nią najbardziej zżył się Tadeusz; ona to wielokrotnie w późniejszych czasach pomagała mu i pilnowała jego gospodarstwa, gdy przebywał za granicą. Starszy syn, Józef, był chyba najbardziej ukochanym przez matkę dzieckiem. On tez miał objąć rodzinne gospodarstwo. Tadeusz, zgodnie ze swymi pragnieniami, po pięciu latach nauki u pijarów i kilku jeszcze latach pobytu w domu, jako dziewiętnastoletni młodzieniec, wysłany został do Warszawy, do Szkoły Rycerskiej. Nie było łatwo dostać się do ledwo co utworzonej, na wzór najlepszych akademii zagranicznych, pierwszej polskiej szkoły wojskowej. Pomógł w tym Tadeuszowi sąsiad i przyjaciel Ludwika Kościuszki – późniejszy wojewoda, Józef Sosnowski.
TADEUSZ KOŚCIUSZKO KADETEM SZKOŁY RYCERSKIEJ
Szkoła Rycerska, nazywana również Korpusem Kadetów, założona przez Stanisława Augusta Poniatowskiego mieściła się w jednym z najstarszych budynków obecnego Uniwersytetu Warszawskiego, w tak zwanym Pałacu Kazimierzowskim. Kadeci zdobywali tu wiedzę szerszą i bardziej nowoczesną niż w innych szkołach. Wykładowcami byli polscy i zagraniczni profesorowie. Uczono historii polskiej i powszechnej, filozofii, łaciny, języka polskiego, francuskiego i niemieckiego, prawa i ekonomii. Uczono także przedmiotów szczególnie przydatnych dla przyszłych oficerów, jak arytmetyki, geometrii i miernictwa, sztuki inżynierskiej (ze szczególnym uwzględnieniem budowy fortyfikacji). Wiele też czasu poświęcano na musztrę wojskową i ćwiczenia w polu.
Komendantem Szkoły Rycerskiej mianowany został książę Adam Kazimierz Czartoryski, człowiek o rozległej wiedzy, dobry patriota. Wywierał on duży wpływ na swoich wychowanków, kładąc nacisk przede wszystkim na wychowanie patriotyczne. Budził i rozwijał w nich miłość ojczyzny i poczucie odpowiedzialności za jej przyszłe losy.
W Szkole Rycerskiej, podczas jej 30-letniego istnienia, uczyło się ogółem około tysiąca kadetów. Wielu z nich zasłynęło później jako wybitni dowódcy i patrioci, wielu przelało krew w walce o niepodległość Polski. Najsławniejszym wychowankiem Szkoły był właśnie Tadeusz Kościuszko, przyszły naczelnik powstania.
Wstępując do Szkoły Rycerskiej miał Kościuszko prawie 20 lat. Do nauki wziął się z zapałem. Już po roku mianowany został chorążym, a po trzech latach otrzymał stopień kapitana i jako wyróżniający się kadetem otrzymał królewskie stypendium na wyjazd do Paryża.
KRÓLEWSKI STYPENDYSTA
Dwudziestotrzyletni kapitan Tadeusz Kościuszko po ukończeniu Szkoły Rycerskiej został stypendystą króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Polecił go zapewne komendant Szkoły Rycerskiej książę Adam Czartoryski. Stypendium wynosiło 100 dukatów rocznie i zużyte miało być na zagraniczne studia we Francji. Czemu mógł Kościuszko zawdzięczać to wyróżnienie? Jak już wspominano, uczył się pilnie i szybko awansował. Ale miał ponadto jeszcze jedną cenną zaletę, ważną dla króla – wielkiego miłośnika sztuki. Otóż Kościuszko odznaczał się sporymi zdolnościami do rysunku. Była to ważna umiejętność dla młodego oficera, który miał się specjalizować w dziedzinie inżynierii wojskowej.
A oto jeden z rysunków T. Kościuszki – Ruiny starożytnego Rzymu – rysunek wykonany z wyobraźni podczas studiów w Paryżu.
Po przyjeździe do Paryża wstąpił Kościuszko do Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby. Do szkoły wojskowej, jako cudzoziemiec, nie mógł być przyjęty. Poznawał jednak dzieła i chodził na wykłady publiczne francuskich architektów, inżynierów, a szczególnie znawców sztuki budowania fortyfikacji. Uczono tego i w Szkole Rycerskiej, ale Francja przodowała wówczas w tej dziedzinie wiedzy. W taki oto sposób nabywał Tadeusz Kościuszko inżynierskie umiejętności, które w późniejszych latach przyniosły mu uznanie. Podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych zasłynął on jako świetny fortyfikator i organizator przepraw przez rzeki. W jeszcze późniejszych latach, już w kraju, zadziwiał swoich podkomendnych świetną umiejętnością planowania szańców obronnych i rozmieszczania stanowisk artyleryjskich.
Pięć lat przebywał Kościuszko we Francji, cierpiąc nieraz biedę, gdyż stypendium królewskie szybko się wyczerpało, mógł jednak studiować dzięki finansowej pomocy księcia Czartoryskiego.
O WOLNOŚĆ STANÓW ZJEDNOCZONYCH
Po powrocie z Paryża Kościuszko nie został zatrudniony ani w Szkole Rycerskiej, ani w wojsku. Zamieszkał u przyjaciół na wsi. Zaczął też myśleć o ożenku, zapałał bowiem odwzajemnioną miłością do Ludwiki Sosonowskiej, córki przyjaciela rodziny, który pomógł Tadeuszowi przed laty dostać się do Szkoły Rycerskiej. Ale ojciec panny inne miał plany. Sosnowscy byli o wiele bogatsi od Kościuszków i – jeżeli wierzyć opowieściom z tamtych lat – ojciec Ludwiki, nie chcąc oddać mu swej córki, miał powiedzieć Tadeuszowi: "Synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków". Panna nie miała wówczas nic do powiedzenia.
Znalazłszy się w takiej sytuacji, Kościuszko po niespełna dwóch latach ponownie opuścił kraj, kierując się do Francji. Może tam dopiero, a może już w Polsce, doszły go wieści o rozpoczynającej się wojnie Stanów Zjednoczonych przeciwko Anglii.
Oto krótkie wyjaśnienie przyczyn tej wojny. Amerykę Północną, oprócz miejscowej ludności indiańskiej, zamieszkiwali już wówczas liczni przybysze z Anglii i z innych, głównie europejskich krajów, dla których ta ziemia była nową ojczyzną. Zagospodarowane przez nich obszary stały się angielskimi koloniami. Anglia ciągnęła ogromne zyski ze swych kolonii w Ameryce, co oczywiście było dla Amerykanów krzywdzące i wywoływało coraz większe ich niezadowolenie. Wreszcie doszło do tego, że kilkanaście kolonii zjednoczyło się, ogłaszając utworzenie Stanów Zjednoczonych i wypowiadając Anglii posłuszeństwo. Rozpoczęła się wówczas wojna o niepodległość.
W Europie, wśród ludzi, którzy głosili hasła wolności, obudziło się pragnienie przyjścia z pomocą nowemu państwu. Wśród pierwszych ochotników, którzy przybyli do Ameryki, znalazł się również trzydziestoletni Tadeusz Kościuszko. Jego umiejętności z zakresu inżynierii wojskowej sprawiły, że mianowano go inżynierem w stopniu pułkownika (później awansowany został na generała).
W czasie swego ośmioletniego pobytu w Ameryce Kościuszko zdobył sobie uznanie przede wszystkim jako budowniczy fortyfikacji. Jego dziełem było między innymi wybudowanie głównej twierdzy amerykańskiej – West Point. W miejscowości tej powstała w późniejszych latach, do dziś istniejąca, najstarsza w Stanach Zjednoczonych akademia wojskowa. Jej uczniowie, dla upamiętnienia zasług inżyniera Kościuszki, wznieśli mu pomnik w kształcie kolumny.
W West Point poznał Kościuszkę i wysoko ocenił jego zdolności wódz i główny bohater wojny Stanów Zjednoczonych o wolność generał Jerzy Waszyngton.
Za zasługi w tej wojnie odznaczył Tadeusza Kościuszkę Orderem Cyncynata przyznawanym tylko nielicznym, najbardziej godnym wyróżnienia. Tę uroczystą chwilę widzimy na zamieszczonej poniżej ilustracji.
Osobistym podarunkiem pożegnalnym Waszyngtona dla Kościuszki była para pistoletów. Znajdują się one w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
GENERAŁ WOJSK POLSKICH
"Oznajmujemy niniejszym listem-patentem, komu o tym wiedzieć należy, iż mając sobie zaleconą Tadeusza Kościuszki, brygadiera bywszego wojsk amerykańskich, w dziele rycerskim umiejętność, a chcąc onego do Naszych i Rzeczypospolitej zachęcić usług, umyśliliśmy mu szarżę generała... dać..." – tak się rozpoczyna dokument wypisany na pergaminie, podpisany w dniu 12 października 1789 roku przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i opatrzony pieczęcią królewską.
Nominację tę otrzymał Tadeusz Kościuszko dopiero w pięć lat po powrocie z Ameryki, gdy król – wykonując uchwalę Sejmu – powiększył armię polską do liczby 100000 żołnierzy i potrzebował nowych dowódców.
Te pięć lat, od powrotu aż do wznowienia służby wojskowej, spędził Kościuszko w rodzinnych Siechnowiczach, gospodarząc na roli.
Służbę wojskową pełnił Kościuszko najpierw we Włocławku, później w Lublinie i na Podolu, gdzie w polu ćwiczył swoje oddziały. Niebawem jednak nadszedł czas, gdy już nie na manewrach, lecz w prawdziwym boju jego żołnierze mieli okazać swą waleczność.
W 1792 roku wojska rosyjskie carycy Katarzyny wkroczyły na ziemie polskie, by zmusić Sejm i króla do podporządkowania się jej woli. Prawie trzykrotnie słabsze od rosyjskich wojska polskie, dowodzone przez księcia Józefa Poniatowskiego, cofały się odnosząc niekiedy jednak pewne sukcesy. W jednej z pomyślnych dla nas bitew dowodził Tadeusz Kościuszko. Była to bitwa pod Dubienką, stoczona w obronie przeprawy przez Bug.
Niestety, król nie wierząc w zwycięstwo przeszedł na stronę zdrajców ojczyzny, którzy od miasta Targowica zwani byli targowiczanami, i bez dalszej walki oddał kraj w ręce Katarzyny oraz sprzymierzonego z nią króla pruskiego Fryderyka. Patrioci polscy, którzy nie chcieli poddać się obcym rządom, szukać musieli schronienia za granicą. Wielu z nich, a także Tadeusz Kościuszko, udało się na emigrację do Drezna i do Lipska – miast znajdujących się wówczas w księstwie Saksonii.
Na samym początku, krótkiej zresztą, bo tylko parę miesięcy trwającej wojny 1792 roku, król Stanisław August ustanowił order wojskowy Virtuti Militari. Te łacińskie słowa oznaczają: "męstwu żołnierskiemu". Wśród odznaczonych tym orderem znalazł się również mężny i waleczny generał Tadeusz Kościuszko.
Patrioci polscy nie mogli się pogodzić z zagarnięciem części ziem polskich przez Rosję i Prusy oraz z okupacją pozostałego obszaru kraju. Zaczęto więc myśleć – zarówno w kraju, jak i na emigracji – o zorganizowaniu powstania.
Na przywódcę powstania wybrano Tadeusza Kościuszkę. Przedostał się on wówczas nielegalnie w okolice Krakowa, spotkał się tam z działającymi w kraju organizatorami spisku, wydał instrukcje i wróciwszy za granicę czekał stosownej chwili dla ogłoszenia wybuchu powstania.
Pierwszy sygnał do wszczęcia walki dał generał Antoni Madaliński, dowódca jednego z oddziałów polskich, które na żądanie zaborców miały ulec rozwiązaniu. Generał, wiedząc o zbliżającym się terminie wybuchu powstania, nie wykonał rozkazu rozbrojenia swego oddziału; na czele 700 konnych wyruszył 12 marca 1794 roku z Ostrołęki i nie dając się powstrzymać rosyjskim wojskom szedł w stronę Krakowa, gdzie w trzy tygodnie później połączył się z wojskami Kościuszki.
Gdy generał Madaliński wykonywał swój odważny manewr, Tadeusz Kościuszko przybył w nocy z 23 na 24 marca do Krakowa, by stanąć na czele powstania. Przywiózł ze sobą, przygotowany wraz z Kołłątajem i Potockim, "Akt Powstania", dokument, którego ogłoszenie stać się miało hasłem do podjęcia walki przez cały naród.
Kościuszko zastał w Krakowie sprzyjającą sytuację, gdyż stacjonujący tam oddział rosyjski opuścił właśnie miasto i ruszył przeciwko kawalerii generała Madalińskiego. Pozostałe w Krakowie oddziały polskie przystąpiły do powstania.
W dniu 24 marca 1794 roku o godzinie dziesiątej rano – zanim w Ratuszu krakowskim podpisany został Akt Powstania – Tadeusz Kościuszko odebrał przysięgę od wojska, które przyrzekło pod jego dowództwem bronić wolności, swobód i niepodległości ojczyzny. Następnie sam, jako Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej, stanąwszy przed wojskiem i tłumnie zgromadzonym ludem złożył przysięgę na krakowskim rynku, wypowiadając te oto pamiętne słowa:
"Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu Narodowi Polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie jej dla obrony całości granic, odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę..."
BITWA POD RACŁAWICAMI
Niedaleko Krakowa, na polach pomiędzy Dziemierzycami a Racławicami, rozegrała się pierwsza bitwa powstania kościuszkowskiego. Było to 4 kwietnia 1794 roku, w dwunastym dniu po złożeniu przez Kościuszkę przysięgi i objęciu dowództwa. Wojsko powstańcze liczyło wówczas zaledwie 6000 ludzi (w tym 2000 nieprzeszkolonych chłopów, uzbrojonych tylko w kosy i piki), gdy Kościuszko napotkał ciągnące przeciwko niemu oddziały rosyjskie. Były one równe wojsku Kościuszki co do liczby, ale lepiej wyszkolone i uzbrojone w trzydzieści dział.
Bitwa rozpoczęła się około godziny trzeciej po południu. Ani kawaleria polska, ani piechota nie mogły przełamać sił wroga. Tymczasem do pola bitwy zaczynała zbliżać się druga kolumna wojsk rosyjskich. Sytuacja stawała się dla Polaków groźna. Wówczas Kościuszko postanowił wprowadzić do walki pozostawionych w rezerwie kosynierów. Sam stanął na czele oddziału złożonego z 320 chłopów i wołając: "Zabrać mi, chłopcy, te armaty!" – poprowadził ich do ataku na rosyjskie baterie.
Nie zawiódł się na odwadze krakowskich kosynierów. W ciągu paru minut, nim drugi raz zdążyły wypalić działa, chłopi dopadli do nich. Pierwsza salwa powaliła trzynastu kosynierów, ale Wojciech Bartos i Stach Świstacki, a za nimi inni, już byli przy armatach. Własnymi czapkami pogasili płonące lonty nie pozwalając działom ponownie wypalić. Artylerzyści i piechota rosyjska nie mogły oprzeć się ich brawurze. Jedenaście dział zdobyli kosynierzy w tym pierwszym swoim ataku. Niedługo potem, wspierani przez inne polskie oddziały, przełamali opór reszty Rosjan. O godzinie ósmej wieczorem bój był zakończony. Pobici Rosjanie wycofali się. Na polu bitwy pozostali zwycięzcy.
Radosna wieść o bitwie pod Racławicami szybko rozeszła się po całym kraju, budząc wiarę w pomyślne losy powstania. Z wojskowego punktu widzenia nie była to jednak bitwa decydująca. Kościuszko pokonał niewielką tylko część wojsk rosyjskich. Główne ich siły dopiero nadciągały. Tymczasem wojsko powstańcze nie było jeszcze dostatecznie silne. Brak było żołnierzy, uzbrojenia, umundurowania. Ochotnicze oddziały trzeba było szybko szkolić.
Kościuszko czynił wiele zabiegów, by zachęcić chłopów do masowego udziału w powstaniu. 7 maja w obozie pod Połańcem ogłosił słynny Uniwersał Połaniecki, w którym zapewniał chłopom osobistą wolność. Niestety, zbyt mało było czasu na zorganizowanie stutysięcznej chłopskiej armii, o której marzył "wódz kosynierów".
KLĘSKA I NIEWOLA
Po radosnym dniu racławickiego zwycięstwa nadeszły ciężkie tygodnie i miesiące walk z narastającymi siłami wroga. Już nie tylko wojska carycy Katarzyny, lecz również wojska króla pruskiego Fryderyka wystąpiły przeciwko powstańcom. Rosja i Prusy sprzymierzyły się ze sobą, by stłumić powstanie.
Główne siły powstańcze podążyły pod dowództwem Tadeusza Kościuszki w kierunku Warszawy. Tymczasem jednak stolica kraju wyzwoliła się sama. Na wieść o wybuchu powstania w Krakowie, mieszkańcy Warszawy, których do boju poprowadził mistrz szewski Jan Kiliński, oraz należące do spisku oddziały polskie stacjonujące w stolicy po dwudniowych walkach zmusiły wojska rosyjskie do wycofania się z miasta.
Gdy Kościuszko wraz ze swym wojskiem przybył do stolicy, stała się ona głównym ośrodkiem powstania. Ale niebawem pruskie i rosyjskie wojska otoczyły miasto. Blisko dwa miesiące trwało oblężenie. Dzięki bohaterstwu żołnierzy i mieszczan warszawskich oraz dzięki umiejętnemu dowództwu Kościuszki Warszawa nie została zdobyta.
Tymczasem powstanie zaczęło rozszerzać się na teren Wielkopolski zagrażając pruskim wojskom od tyłu. Wtedy Prusacy, a także i Rosjanie musieli cofnąć się spod Warszawy.
Z Rosji nadchodziły jednak nowe posiłki. Wiedząc o tym, Kościuszko postanowił zagrodzić drogę wojskom rosyjskim, które wycofały się spod Warszawy, zanim połączą się one z nowymi siłami ciągnącymi od wschodu. Plan był śmiały i słuszny, zabrakło jednak sił na pomyślne jego wykonanie.
Do walki doszło 10 października 1794 roku pod Maciejowicami w powiecie garwolińskim, niedaleko Wisły. Kościuszko również i tym razem chciał osobiście dowodzić w tej decydującej bitwie. Opuścił więc Warszawę i w ciągu jednego dnia, zmieniając konie, przebył przeszło sto kilometrów, by znaleźć się przy oddziałach, które miały stoczyć bój z czternastotysięczną armią rosyjską. Siły Kościuszki w chwili rozpoczęcia walki liczyły 8000 żołnierzy – część z nich stanowili kosynierzy. Przez cały czas trwającej siedem godzin bitwy Kościuszko usiłował za wszelką cenę odpierać ataki, spodziewając się nadejścia śpieszących na jego rozkaz posiłków. Niestety, oddziały te nie zdążyły przybyć na czas i bitwa maciejowicka, niezwykle zażarta i krwawa, zakończyła się zupełną klęską Polaków. Około 2000 żołnierzy polskich poległo, a drugie tyle, przeważnie rannych, dostało się do niewoli. Taki też los spotkał ciężko rannego Kościuszkę. Dla powstania był to cios śmiertelny. Okazało się wówczas, że nikt z pozostałych w Warszawie dowódców nie potrafi zastąpić Naczelnika.
W parę tygodni później wojska rosyjskie zdobyły Warszawę. Nastąpiło to 4 listopada, a więc dokładnie w siedem miesięcy po bitwie racławickiej. Powstanie kościuszkowskie poniosło ostateczną klęskę i cała Polska znalazła się pod obcym panowaniem, bowiem reszta ziem polskich podzielona została pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię.
Tadeusz Kościuszko znalazł się pod koniec bitwy maciejowickiej o krok od śmierci. Gdy w ostatnich chwilach walki próbował jeszcze formować rozpraszające się pod naciskiem wroga oddziały – jego koń, przesadzając rów, potknął się i padł razem z jeźdźcem. W tym samym momencie dosięgły go kozackie piki, a w chwilę potem otrzymał Kościuszko cięcie pałaszem w głowę. Zalany krwią stracił przytomność. Rysunek zamieszczony poniżej przedstawia kozaków wynoszących z pobojowiska ciężko rannego, nieprzytomnego wodza powstania. Niosą go na noszach zrobionych z pik.
Rany okazały się tak ciężkie, a upływ krwi tak obfity, że zachodziła obawa o życie. Gdy tylko jednak Kościuszko wrócił nieco do sił, przewieziono go do Petersburga, gdzie został uwięziony. Tak rozpoczął się najcięższy okres w jego życiu – przeszło dwuletnia niewola.
Kres niewoli położyła śmierć rosyjskiej carycy Katarzyny. Jej syn, Paweł, życzliwie nastawiony do Kościuszki i Polaków, postanowił wrócić mu wolność.
EMIGRACJA
Po uwolnieniu Kościuszko opuścił Rosję i, nie chcąc wracać do pozbawionej wolności ojczyzny, udał się do Ameryki, o której wolność walczył przed laty. Droga wiodła przez Finlandię, Szwecję, Danię i Anglię. Wszędzie otaczany był wielką czcią i sympatią jako bohatera polskiego powstania. Specjalne dowody uznania składano Kościuszce podczas jego pobytu w Anglii, choć przecież przed dwudziestu laty walczył przeciwko Anglikom w wojnie o wolność Stanów Zjednoczonych.
Dwa miesiące trwała podróż morska od brzegów Anglii do Ameryki. Tak długo płynęło się wówczas żaglowcem przez Atlantyk. Zdawać by się mogło, że sterany więzieniem, z niewyleczonymi ranami 51–letni Tadeusz Kościuszko udał się za Ocean, by w "drugiej swej ojczyźnie" w spokoju spędzić resztę życia. Czekały tam na niego pieniądze przyznane przez rząd amerykański, stanowiące zaległy żołd za lata służby w amerykańskiej armii. Byłym uczestnikom walk o wolność Stanów Zjednoczonych nadawano też ziemię.
Mieszkańcy miasta Filadelfia, gdzie statek zawinął, przyjęli Kościuszkę z najwyższą czcią. Wiwatujący tłum wyprzągł z karety konie i w powitalnym orszaku ciągnął ją z portu do miasta. Amerykanie nie zapomnieli o zasługach generała, który przez osiem lat walczył o wolność ich ojczyzny.
A jednak niecały zaledwie rok bawił Kościuszko w Ameryce. Dowiedziawszy się, że utworzone niedawno we Włoszech Legiony Polskie, dowodzone przez generała Jana Henryka Dąbrowskiego, coraz liczniej skupiają w swoich szeregach Polaków pragnących walczyć o wyzwolenie kraju, postanowił Kościuszko wrócić do Europy, aby być bliżej spraw związanych z przyszłością Polski.
Przed wyjazdem Tadeusz Kościuszko pozostawił w Ameryce piękny dowód swej wiary w ideę równości wszystkich ludzi. Pragnąc przyjść z pomocą Murzynom, którzy cierpieli w tym kraju niewolę, całą sumę pieniędzy, jaka mu się należała od rządu Stanów Zjednoczonych, przeznaczył na przywrócenie osobistej wolności i poprawienie warunków życia pewnej liczbie Murzynów pracujących w majątkach bogatych Amerykanów.
Wróciwszy do Europy, Kościuszko nie stanął na czele Legionów, mimo że generał Dąbrowski, dawny podkomendny Kościuszki z czasów powstania 1794 roku, sam go o to prosił. Legiony, chociaż utworzone zostały na ziemi włoskiej, związane były z Francją i podlegały Napoleonowi Bonaparte, a do niego Kościuszko nie miał zaufania. Podobnie w latach późniejszych, gdy cesarz Francuzów wszczął wojnę z Rosją – Kościuszko również nie chciał być jego sojusznikiem. Gdy tysiące Polaków walczyło na polach bitew całej Europy pod sztandarami Napoleona wierząc, że na końcu swej żołnierskiej drogi odnajdą wolną Polskę, Kościuszko szukał innych dróg.
Myśli jego i przewidywania zawarte zostały w napisanej w 1800 roku w Paryżu broszurze pod tytułem "Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość". Twierdził on, że Polaków stać na wywalczenie niepodległości, byle tylko ufali w swe siły. Z tych jego myśli czerpali później natchnienie przywódcy powstania listopadowego w 1830 roku i późniejszych powstań polskich.
Mimo klęski poniesionej w 1794 roku, mimo niewoli, w której znalazł się kraj, Tadeusz Kościuszko zawsze wierzył, że nadejdzie chwila wyzwolenia, zdawał sobie sprawę, że przyszłe losy kraju zależą od samych Polaków, od ich poczucia sprawiedliwości i patriotyzmu. Na dwa lata przed śmiercią napisał on: "Obywatel, który chce (...) być dobrym Polakiem, powinien poświęcić wszystko dla Ojczyzny i być zawsze ludzkim sprawiedliwym".
Ostatnie dwa lata życia spędził Kościuszko w Szwajcarii, w Solurze, mieszkając u zaprzyjaźnionej rodziny szwajcarskiej Zeltnerów. Prowadził życie bardzo skromne i samotne. Niekiedy tylko odwiedzali go bawiący przejazdem Polacy. Do najpóźniejszych jednak lat życia interesował się Kościuszko żywo wszystkim, co działo się w Polsce. Korespondował z przyjaciółmi w kraju. Wciąż przypominał, że chłopom należy się wolność osobista i ziemia, na której mogliby pracować, nie będąc przez nikogo wyzyskiwani. Projektował też zakładanie szkół, w których uczono by młodzież wiejską stolarstwa, ciesielstwa, kowalstwa, ślusarstwa, tokarstwa, a dziewczęta – tkactwa i ogrodnictwa. Proponował bezpłatną naukę dla niezamożnych. Dziś wydaje nam się, że inaczej być nie może, że wszyscy przecież mają prawo do nauki i do pracy takiej, jaką sobie wybiorą. Ale na owe czasy były to poglądy nowatorskie.
W testamencie spisanym na pół roku przed śmiercią polecił Kościuszko swoim spadkobiercom w kraju, by uwłaszczyli siechnowickich chłopów. To znaczy, by chłopom mieszkającym we wsiach należących do majątku Kościuszki Siechnowicze zapewnili wolność osobistą oraz prawo własności do uprawianej przez nich ziemi.
Tadeusz Kościuszko zmarł w dniu 15 października 1817 roku, po krótkiej chorobie. Zmarł z dala od kraju, na gościnnej ziemi szwajcarskiej. Zły los sprawił, że w chwili śmierci jednego z najbardziej zasłużonych dla kraju ludzi nie było przy nim ani jednego Polaka.
W domu, w którym mieszkał przez ostatnie dwa lata, urządzone zostało obecnie muzeum pamiątek kościuszkowskich. Wnętrze pokoju, w którym umarł, pozostawiono w takim stanie, w jakim znajdowało się w chwili śmierci Kościuszki. Na fotografii widzimy ten właśnie pokój: w głębi – przesłonięte kotarą łóżko Kościuszki, przykryte czerwoną flagą z białym orłem.
Patrioci polscy uznali Tadeusza Kościuszkę za bohatera narodowego i równego w godności polskim monarchom. On bowiem, stając do nierównej walki z zaborcami, w oparciu o wszystkie warstwy społeczne, ukazał przyszłym pokoleniom Polaków drogę, jaką winni kroczyć, aby odzyskać utraconą wolność. Podjęto decyzję, że jego prochy zostaną sprowadzone do Krakowa (był wtedy tzw. Wolnym Miastem na podstawie decyzji Kongresu Wiedeńskiego) i złożone w krypcie katedry na Wawelu. Nastąpiło to 23 czerwca 1818 r. po Mszy św., odprawionej przez bpa Jana Pawła Woronicza przy konfesji św. Stanisława. Trumnę z jego zwłokami przeniesiono do krypty św. Leonarda. W tym samym czasie rozpoczęto sypanie ku jego czci mogiły na wzgórzu św. Bronisławy pod Krakowem. Umieszczono tam również ziemię z pól bitewnych Racławic i Maciejowic.
Opracowano na podstawie książki Jana Stanisława Kopczewskiego "Wódz kosynierów Tadeusz Kościuszko"